BFI 53rd London Film Festival - na co warto?

Data:

Wzorem Esme (25 WFF - na co warto?) postanowiłem założyć wątek o nadchodzącym wielkimi krokami London Film Festival: http://www.bfi.org.uk/lff/

Na co byście się przeszli, jakbyście akurat przypadkiem trafili do Lądka Zdrój?

Jako, że udało mi się uzyskać akredytację prasową na Filmastera, mogę pójść właściwie na dowolną liczbę filmów, nawet jeśli wykupione są już na nie bilety (w ramach porannych seansów dla prasy).

Na razie na liście mam następujące filmy:
- A Single Man - genialny trailer, świetne recenzje z festiwali i nietypowa rola Firtha, którego jakoś nigdy nie ceniłem jako aktora
- The Road -- bo słyszałem że jest dobry
- Morphia (IMDB) -- bo żona tak wybrała
- The Touch (IMDB) -- bo żona tak wybrała (2)
- Bad Lieutenant: Port of Call New Orleans Herzoga, którym jestem ostatnio zafascynowany i przełknę chyba wszystko co mi zaserwuje, nawet Nicolasa Cage'a
- Vincere - bo kadry kolorystycznie przypominają mi Bękarty Wojny :)
- Taking Woodstock Anga Lee -- za nietypowy pomysł sfilmowania Woodstock bez kadry na scenę
- Tatarak Wajdy (tak wiem, bez sensu, ale kolidował mi z czymś na Nowych Horyzontach, a jak był wyświetlany w kraju to mnie akurat nie było, poza tym ciekaw jestem reakcji tutejszej publiczności)
- Limits of Control Jarmuscha (pozycja obowiązkowa)

Co jeszcze?

Kurdę, zazdroszczę ci człowiecze :D
Co do filmów, jest naprawdę sporo ciekawych np.

Precious: Based on the Novel Push by Sapphire-
Prawdopodobnie jeden z najważniejszych filmów niezależnych roku.
Zebrał bardzo dobre opinie między innymi na Sundance,
myślę, że może być ciekawie.

Balibo- Ponoć australijska rewelacja, zależy od gustu, ale przyznam, że mnie kręci tu głównie muzyka Lisy Gerrard.
U ciebie może być różnie

Samson & Delilah- Owacja w Cannes, podobno odkrycie.

Cold Souls-Paul Giamatti i surrealizm, mnie to przekonuję
.
Lebonan- Tryiumf w Wenecji, naprawdę ciekawie się zapowiada

Protektor- Czechy w sosie wojennym, niby to już było, ale patrząc na zwiastun nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, że trzeba.

The Time That Remains- Sportowe zabawy na tle konfliktów wojennych, Cannes znów nagradza oklaskami.

Lourdes- Kolejne weneckie mistrzostwo i obraz socjologicznego fenomenu.

The Wind Journeys- Miałem okazję zobaczyć, powala-przynajmniej jeśli chodzi o warstwę techniczną. Fabuła prosta, ale film naprawdę godzien uwagi. Polecam od siebie

She, a Chinese- Nagroda w Locarno, wygląda na miks o kondycji współczesnego człowieka. Zachęcająca rzecz

Valhalla Rising- Pan od duńskiej trylogii "Pushera" w mrocznych czasach wikingów. Opinie entuzjastyczne.

Bright Star- Campion w otoczce romansu, piszą, że bezpretensjonalny i ciekawy, nawet swego czasu typowali na zdobywcę złotej palmy.

An Education- Autorka "Włoskiego dla początkujących" łączy siły z człowiekiem od książkowego pierwowzoru "Był sobie chłopiec". Obiecujące

The Men Who Stare at Goats - Podejrzani, paranormalni żołnierze plus Ewan McGregor i George Clooney na dokładkę.

A Prophet- Widziałem i polecam. Wbrew pozorom, to nie jest kopia "Symetrii", zaś Audiard wychodzi daleko poza banały z "Felona" i innych cudów o więziennictwie, których się ostatnio namnożyło. Warto, znakomicie nakręcony i poprowadzony.


Koniecznie na "City of Life and Death", gdzieś w podświadomości tłucze mi się również "Double take", chociaż tego nie widziałam. Lourdes dostało nagrodę na WFF, jeśli to jakaś rekomendacja. :)

Na "City" pójdzie olamus, bo ja musiałbym wziąć wolne specjalnie dla tego filmu. Podobnie jak "Limits of Control" Jarmuscha niestety. Ale mam nadzieję, oba obejrzeć po festiwalu, bo powinny być dostępne.

Wiesz, że o "Double Take" też podobnie myślałem. Na ENH jakoś ominąłem, a okazał się najlepszym z filmów z licznie reprezentowanego nowego podgatunku "found footage". Na LFI też się na niego czaję. Zobaczymy.

A z Lourdes właśnie wróciłem :>

A już pamiętam, dodawałam "Double take" przed ENH w ramach akcji "przygarnij literkę"i jakoś mi się opis spodobał. :)

Może nawet byłoby warto wziąć wolne dla "City"? To już @olamus oceni. Tak czy inaczej koniecznie do kina na to, bo to nieco monumentalny film, będzie źle wyglądał na małym ekranie.

"The Road" - ok ale bez rewelacji. Napisze notke.

O, świetnie. W końcu na to nie poszedłem, ale po recenzjach wnioskuję, że trochę zbyt płytki żeby mi się spodobał.

Polecam za to "Time of the Wolf" Haneke. I czekam na notkę!

Dodaj komentarz